Miksja i Świętopełk rządzą! - Lil i Put 4 "Zawodowi bumelanci" - przedpremierowa recenzja [Komiksy dla wszystkich]

Lil i Put powracają! Najnowszy album cyklu, Zawodowi bumelanci, przedstawia kolejne przygody dwojga małoludów oraz ich przyjaciół. Tym razem jednak to nie tytułowi bohaterowie będą grali pierwsze skrzypce we wszystkich historyjkach, lecz często pierwszoplanowe role przypadną innych bohaterom. Jednak czy nadal jest to tak samo dobry (a może lepszy) album co wcześniejsze? Czas na recenzję 4. albumu serii Macieja Kura i Piotra Bednarczyka.


Ach... czy nie cudowne jest życie małoludów? Tak można byłoby patrząc pomyśleć na okładkę Zawodowych bumelantów, która idealnie współgra z pierwszymi kwietniowymi gorącymi dniami. Jednak, co pokazuje środek tomu, życie Lila i Puta nie jest aż takie proste, choć nadal ich ulubionym zajęciem jest lenistwo, to cały czas spotykają różne mniej lub bardziej groźne przygody. Choć minęły aż 2 lata od premiery poprzedniego albumu, w międzyczasie komiks zawitał z sukcesem na łamy Nowej Fantastyki, to nadal jest to ta sama seria składająca się z sympatycznych opowiadań rozgrywających się w fantastycznym świecie, w którym można znaleźć sporo odniesień do rzeczywistości. Jednak czy da się w Zawodowych bumelantach zauważyć jakieś zmiany? Tak.
Seria po części powróciła do korzeni, po raz kolejny album składa się z wielu krótkich opowieści, a nie jest, jak było w 3. tomie, jedną wielką całością. Przygody bohaterów nadal śmieszą niezależnie czy rozgrywają się na 1, 2, 8 czy 46 stronach. Do głosu jednak dochodzą także bohaterowie, którzy wcześniej głównie pełnili drugoplanowe funkcje. Jedną z najlepszych historyjek jest Tatuaż Morbinki, który w całości jest opowieścią o pilnowaniu Morbinki przez Miksję. Komiks nie tylko jest zabawny, ponieważ jest ponadczasową historią o tym jak czas zmienia ludzi, ale też dochodzi nim do interakcji pomiędzy postaciami wcześniej pełniącymi role drugoplanowe. Czuć, że świat Lila i Puta żyje! Na dodatek wspaniale prezentuje się też kadr, w którym pojawia się mała Miksja.
Mnie jednak najbardziej spodobała się historia Wejście Ignacego, w której znany z 3. albumu podpalacz Oskar chce mieć zwierzątko - smoka. Już na pierwszy rzut oka fabuła brzmi świetnie, lecz nie byłby to tak dobry komiks, gdyby nie włączenie w poszczególne gagi bohaterów znanych z innych opowieści. Na moment pojawiają się m.in. Miksja czy Śmierć, ale najlepiej wypadła scena z udziałem Świętopełka, po której o mało co nie turlałbym się ze śmiechu. Sam komiks kończy się dość spektakularnie narysowaną sekwencją.
W albumie pojawia się też nowy gatunek opowieści o Lilu i Pucie - SEQUEL. Słowo brzmi strasznie, szczególnie dla fanów klasycznych animacji Disneya, ale nie ma co się bać, Plusk 2: Gdy ryby spadają z nieba kontynuuje historie o utopcu z 2. tomu, tym razem do demona dołącza topielica. Ponieważ historia rozgrywa się w rodzinnej wiosce małoludów, do fabuły udało się wpleść występ wielu mieszkańców wioski, co daje możliwość pokazania różnorodnych gagów. Komiks, choć ciut przewidywalny, wypadł naprawdę dobrze.
Tom zamykają i otwierają dwie dość standardowe opowieści, w których dość istotną rolę odgrywa Kieszonka, siostra Lila. W Godnej śmierci bohaterowie muszą się zmierzyć ze Śmiercią, co jest doskonałą sytuacją do pojawienia się całej palety doskonałych gagów. Swoje 5 minut ma w nim też Świętopełk, który deklamuje... swój program polityczny? Natomiast w Procesie Kieszonki tytułowa bohaterka ma się stawić przed sądem, co powoduje, że zostaje lokalną celebrytką. Czegoś mi jednak w tej historii zabrakło, wydaje mi się, że może to być wina rwanego scenariusza, a także przewidywalnego i naciąganego zakończenia.
Pewną nowością są też krótkie, 2-3-stronicowe historyjki, które wcześniej były publikowane w Nowej Fantastyce i Smashu!. Tratwa to sympatyczna historia rozgrywająca się dookoła tytułowego przedmiotu, W dybach natomiast prezentuje ciut dojrzalszy humor niż reszta komiksu, co nie oznacza, że jest zły, ale chyba moim faworytem jest Legenda o Królewnie będąca prawie w całości zabawną retrospekcją. W albumie pojawia się też jedna nowa 3-stronicowa historia, lecz Elfy vs. krasnoludy trochę mnie zawiodły, spodziewałem się czegoś bardziej skomplikowanego, choć komiks zachwyca wielkim splash-panelem.
Niektóre komiksy są też utrzymane w ciut innym stylu. Rysunki Bednarczyka w niektórych później narysowanych historiach są bardziej kanciate, co ma zarówno swoje dobre i złe strony. Niektóre plansze wyglądają znakomicie, a niektóre, jak początek Plusku 2, średnio. Początkowo bardzo się bałem historyjki, która została narysowana w 3-rzędowym układzie kadrów, jednak jak się okazało, Wejście Ignacego polubiłem nie tylko ze względu na doskonały scenariusz, ale też świetne rysunki. Nastąpiła też zmiana czcionki i w sumie, jest ona lepsza niż poprzednia, ale na pewno komiks przyjemniej by się czytało, gdyby użyto ciut większej interlinii.
Czwarty album Lila i Puta to kawał rewelacyjnej rozrywki. Choć osobiście brakuje mi w nim jakiejś kilkunastostronicowej historii, to zawarte w albumie opowieści rozśmieszyły i zaciekawiły mnie nie raz i nie dwa. Twórcom nadal nie brakuje kreatywności i tworzą coraz to ciekawsze nowe opowieści. Penetrują też nowe obszary swojego uniwersum, rozwijając drugoplanowe postaci, czego dowodem są doskonałe sceny z Świętopełkiem czy świetna historia z Miksją o konflikcie pokoleń. Jednak tytułowi bohaterowie też mają swoje 5 minut m.in. w historyjce ze Śmiercią czy w komiksie o smoku Oskara. Nie zmieniam swojego zdania i powtórzę kolejny raz - Lil i Put to najlepszy polski komiks humorystyczny od czasu Tymka i Mistrza.
Gorąco polecam!
Ocena albumu: 9/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Lil i Put 4 - Zawodowi bumelanci 
Data premiery: 24 kwietnia 2019, liczba stron: 48, cena okładkowa: 24,99 zł, format: A4, oprawa: miękka, scenariusz: Maciej Kur, rysunki: Piotr Bednarczyk, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-3410-2
Przykładowe strony:
 Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga