Nie aż tak oklepane fantasy - Giganci 1 "Erin" - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

Tajemnica, przygoda, zagadkowe historie, humor - tak Egmont reklamuje nowe familijno-młodzieżowe serie komiksowe, które ruszyły wraz z początkiem tego roku. Do tej pory wydano już pierwsze albumy z pięciu cykli, z których każdy wygląda interesująco. Rzadko zdarza się, że na polski rynek trafia jednocześnie tak wiele nowych serii, więc warto przyjrzeć się każdej z osobna i sprawdzić jak się prezentują. Na początek - Giganci, czyli seria przygodowa o mistycznych istotach Lyliana i Drouina, ale możecie się w kolejnych dniach spodziewać tekstów o Samych, Louce, Frnck oraz Emmie i Wioletcie.

Erin, tytułowa bohaterka pierwszego pierwszego tomu Gigantów, to młoda dziewczyna, która ma niezwykłą rękę do roślin. Ogród jej rodzinnego domu jest pełen przepięknych roślin, które dają zaskakująco duże plony. Z pewnego powodu musi się jednak wyprowadzić stamtąd i zamieszkać u swojego kuzyna. Sprawy jednak komplikują się, gdy spotyka w lesie gigantyczną istotę, ducha przygody, Yrso, z którym łączy ją niezwykła więź. Jednak nie jest on jedyną niezwykłą istotą zamieszkującą planetę, a na wszystkie giganty czyha Crossland, właściciel ogromnej firmy, który ma jakiś niecny plan dotyczący niezwykłych istot, być może powiązany z mrocznym Alypharem.

Patrząc na opis pierwszego tomu serii Lyliana i Drouina, można byłoby stwierdzić, że to dość schematyczna opowieść fantasy o nastolatkach, magicznych istotach i jakimś szwarccharakterze, który chce zrobić coś złego. Z tego powodu obawiałem się, że seria za bardzo popadnie w tego typu schematy i będzie to jakiś milionowy cykl o tym, jak młode dzieci przy pomocy mocy pokonują złoczyńcę. Trochę taka europejska odpowiedź na Marvela, ale bez peleryn, lecz za to z supermocami wynikającymi z innych źródeł, a także być może z jakimś ekologicznym przesłaniem. Po lekturze Erin nie mogę powiedzieć, że te obawy znikły, ale przynajmniej momentami widać, że zarówno rysownikowi jak i scenarzyście się chce i może coś z tego dobrego wyniknie, choć przynajmniej na razie wątek tytułowych gigantów wygląda dość oklepanie.

Zupełnie inaczej wypada wątek Erin, dzięki czemu prawdopodobnie największą zaletą pierwszego albumu jest to, że de facto jest dość kameralną opowieścią o młodej bohaterce. Oczywiście gigantów w nim nie brakuje i są integralną częścią historii, ale jednak na pierwszym planie mamy Erin, która musi mierzyć się z własnymi trudnościami, a jej życie ponownie wywraca się do góry nogami po spotkaniu z gigantem. Dzięki temu fabuła nie wpada aż tak w pułapki czyhające na młodzieżowe serie fantasy, choć są pewne momenty, które mało co wnoszą, a bardzo wpadają w schematy. Jednak po dość przewidywalnym początku, na kolejnych stronach albumu twórcy potrafią zaskoczyć i ostatecznie okazuje się, że związek pomiędzy Erin z Yrso jest zdecydowanie większy niż można byłoby się spodziewać, a wszystko łączy się z tragicznym wydarzeniem z przeszłości. W ten sposób powoli jest rozwijany wątek gigantów, ale dzieje się to w ramach historii, która ciekawi i wzrusza, a czytelnik czuje, że Erin jest bohaterką z krwi i kości, i może się z nią utożsamiać.

Ciężko jednak stwierdzić na ile pierwszy album jest reprezentatywny na tle serii, ponieważ twórcy postanowili nie przedstawiać od razu wszystkich bohaterów i wszystkich gigantów, ale każdy z kolejnych tomów będzie poświęcony innemu głównego bohaterowi cyklu. Dzięki temu czytelnik na start dostaje bardziej kameralną opowieść, ale może to ostatecznie doprowadzić do rozwleczonego wstępu do właściwej akcji. Może też być inaczej, ponieważ w pierwszym albumie, poza opowieścią o Erin, w tle pojawia się wątek tajemniczego biznesmena. Zostaje też pokazana postać złego stwora, który być może pełni ważną rolę w całej układance. Na razie to wygląda intrygująco, ale mam nadzieję, że odpowiedzi będą czytelnikowi stopniowo prezentowane, a kolejne tomy nie będą powtórką z rozrywki i akcja w nich będzie posuwała się do przodu.

Rysunki niekiedy potrafią zaskoczyć, szczególnie w scenach rozgrywających się w nocy, w lesie lub tych z udziałem gigantycznych stworzeń, ale momentami miałem wrażenie, że są zbyt kreskówkowe i zbyt komputerowe. Być może czepiam się za bardzo, ponieważ na wygląd plansz nie wpływa korzystnie to, że ktoś totalnie zawalił DTP. To znaczy - wiem kto, ponieważ to nie pierwszy tego typu sytuacja w przypadku tej firmy. W skrócie - czcionka użyta w dymkach jest nie tylko nieestetyczna i sprawia wrażenie bardzo mechanicznej, a nie komiksowej, ale jest też średnio czytelna.

Jeżeli szukacie ciekawej opowieści fantasy o nastoletnich bohaterach i nie przeszkadza wam, że w pewnym stopniu bazuje na oklepanych motywach, to Giganci idealnie się sprawdzą. Jednak dzięki ciekawie wykreowanej postaci tytułowej Erin, historia nie jest tak przewidywalna i daje nadzieję, że kolejne tomy będą jeszcze ciekawsze. Być może pozytywnie zaskoczą też giganci, o których na razie mało co wiadomo, ale ładnie prezentują się na rysunkach. Kolejny tom już w marcu.

Ocena albumu: 7,5/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Giganci 1 - Erin
Data premiery 26 stycznia 2021, liczba stron: 48, cena okładkowa: 29,99 zł, format: A4, oprawa: miękka, scenariusz: Lylian, rysunki: Paul Drouin, kolory: Lourien, tłumaczenie: Nika Sztorc, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-5405-6

 Przykładowe strony:

Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kaczor Donald 2024-03 - dziś premiera - 30-lecie pisma + przedruk 1. numeru