Dobre komiksy Disneya #30 - "Mroczny Kot Sith" (GP 218)

Publikacji klasycznego "The Old Castle's Secret" nadal się nie doczekaliśmy, co nie oznacza, że na polskim rynku nie pojawiają się kolejne kontynuacje tej historyjki. Po Rosowskim "Liście z domu", tym razem za sequel zabrali się Åstrup i Fecchi.

Mroczny Kot Sith
37 stron
scen. Maya Åstrup, rys. Massimo Fecchi
wyd. pol. Gigant Poleca 218: Nocna wyprawa (tłum. Jacek Drewnowski)

W ostatnich latach zwykle duńskie komiksy publikowane w Gigancie prezentowały słabszy poziom od włoskich historyjek. Zdarzają się jednak wyjątki, szczególnie dotyczy to komiksów rysowanych dla Egmontu przez Cavazzano, ale miłym zaskoczeniem jest opowieść będącą bezpośrednim sequelem  The Old Castle's Secret Barksa, komiksu, w którym Sknerus po latach powrócił do rodowego zamku, a czytelnicy po raz pierwszy mogli zapoznać się z lokalizacją.
Komiks Astrup i Fecchiego opowiada o poszukiwaniach odpowiedniego kandydata do funkcji dozorcy w zamku McKwaczów. Mogłoby się wydawać, że nie powinno to być żadnym problemem, lecz na mokradłach zaczyna grasować tajemniczy Kot Sith. W trakcie gdy Sknerus i Donald przeprowadzają rekrutację na dozorców, to Hyzio, Dyzio i Zyzio prowadzą śledztwo w sprawie kota, który pozostawia po sobie ślady w postaci dziwnych dziur.
Co jest według mnie największą zaletą Mrocznego Kota Sith? To jak w całym komiksie czuć klimat historii Barksa. Począwszy od pierwszej strony, w której widzimy szkocki krajobraz, poprzez niezwykle szczegółowo oddane sceny z wnętrza zamku pełne elementów znanych z historii Barksa, kończąc na tajemniczych terenach pod zamkiem. Fani Rosy, choć mogą być zbulwersowani, że komiks stoi w sprzeczności z Listem z domu, mogą być natomiast zadowoleni ze scen rozgrywających się w podzamkowym miasteczku i ze sceny z przodkami Sknerusa.
Sama historia, nie łudźmy się, jest po prostu porządnym kryminalno-humorystycznym komiksem Disneya, z paroma lepszymi i paroma gorszymi scenami. Jednocześnie toczy się wątek Sknerusa i Donalda, w który choć nieźle wplątano nawiązania do Barksa, to czasem wygląda na dodany na siłę, jak i fabuła związana z Hyziem, Dyziem i Zyziem, która początkowo nie prezentuje się najlepiej, to ostatecznie prowadzi do ciekawego zwrotu akcji świetnie łączącego historię z innym komiksem Barksa oraz wiążącego oba główne wątki. Nie brakuje w komiksie scen wprost odnoszących się do Only a Poor Man, moją ulubioną jest ponowne zamknięcie Sknerusa na wieżyczce zamku.
Komiks nie byłby jednak tak dobry, gdyby nie świetne rysunki. O czym wspomniałem wcześniej, kadr przedstawiający zamek McKwaczów to jedna z bardziej szczegółowych ilustracji jaką kiedykolwiek widziałem w Gigancie, jednak Fecchi spisał się doskonale na każdej stronie historyjki, tworząc komiks jednocześnie utrzymany w Gigantowym kreskówkowym stylu, ale przy tym oddając dobrze oddając posępny klimat szkockich mokradeł. Do tłumaczenia Jacka Drewnowskiego ciężko się przyczepić, nie zauważyłem błędów merytorycznych, a tytułowe nawiązanie do Gwiezdnych wojen jest sympatyczne.
Nie oczekiwałem po Mrocznym Kocie Sith przełomowej historii i jej nie dostałem, ale jak na opublikowany w Gigancie sequel klasyka Barksa, historia wypadła całkiem dobrze, szczególnie na plus wyróżniają się rysunki oraz zakończenie komiksu. Najważniejszy cel został wykonany - twórcom udało się świetnie oddać klimat Szkocji jak i zamku McKwaczów zarówno poprzez rysunki jak i scenariusz.

Tom z komiksem Mroczny Kot Sith jest dostępny w kioskach do 30 lipca.
źródło ilustracji: materiały własne/Disney Publishing Worldwide

Komentarze

Popularne posty z tego bloga