Balet na wesoło - Studio tańca 1-2 - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

Komiksy z linii wydawniczej Komiksy są super są... super. Nie inaczej jest ze Studiem tańca Béki i Cripa, komiksie opowiadającym o baletnicach. Choć sam na początku myślałem, że komiks o tańcu, a szczególnie o balecie, mi się nie spodoba, szybko jednak zauważyłem, że jest to rewelacyjna seria, nie tylko ze względu na doskonałe gagi...


Nie będzie to raczej zaskoczeniem, lecz w momencie ogłoszenia pierwszych czterech serii z linii Komiksy są super, Studio tańca zaciekawiło mnie najmniej. Choć bardzo lubię gagowe francuskie serie, to jakoś nie przekonywał mnie komiks o baletnicach, szczególnie że, nie licząc pół roku chodzenia na taniec towarzyski w liceum, raczej staram się być jak najdalej od wszelakich rodzajów tańca. Obstawiałem że albo będzie to komiks wprost skierowany tylko do dziewczyn, albo wiele żartów będzie zrozumiałych tylko dla osób, które mają większe pojęcie o balecie. Jednak jak zobaczyłem, że serię tłumaczy Marek Puszczewicz, tłumacz m.in. Asteriksa, pierwszy raz przeszła przez moją głowę myśl, że to może będzie dobre. Ale nie spodziewałem się, że Studio tańca będzie aż tak dobrym komiksem.
Głównymi bohaterkami są Julia (jasnowłosa), Lusia (rudowłosa) i Alia (ciemnowłosa), które uczęszczają do szkoły tańca, choć głownie chodzą na zajęcia z baletu, to także uczestniczą w zajęciach z tańca nowoczesnego czy tańców afrykańskich. Komiks opowiada nie tylko o ich tanecznych przygodach, ale też szkolnych perypetiach, rodzinnych utarczkach czy dylematach sercowych. W tle przebija się też wiele innych postaci, tj. nauczyciele tańca, koleżanki, rodzina, rodzeństwo, a swoje pięć minut chwały będzie mieć też krawcowa. A raz na jakiś czas Studio tańca wystawia balet, który jest ważnym przeżyciem dla wszystkich bohaterów.
Nie byłoby niczym niezwykłym, gdyby Studio tańca mi się po prostu spodobało, lecz w pewnym momencie zauważyłem, że po prostu pochłaniam kolejne strony komiksu, a także z niecierpliwieniem wyczekuje na kolejne albumy. Co sprawiło, że seria złożona głównie z 1-stronicowych gagów aż tak mnie zaciekawiła?
Na pewno głównym powodem jest to, że komiks jest niezwykle śmieszny, a przy tym jest w nim wiele naprawdę sympatycznych i interesujących postaci. Bałem się, że wiele historii może być hermetycznych i trafią tylko do miłośników baletu, jednak gagi przeważnie są uniwersalne, a balet jest tylko elementem scenografii. Komiks jednak nie opowiada tylko o przygodach w szkole tańca, a wiele historii opowiada o zwykłych szkolnych przygodach bohaterek, miłosnych rozterkach czy utarczkach z rodziną. Twórcy ani na chwilę nie zapominają, że komiks nie opowiada o wielkich baletnicach, lecz o zwykłych nastolatkach. Co chwile są też wprowadzane nowe wątki, na początku są to afrykańskie tańce, potem wyjazd do Rosji, a na koniec to Lusia szykuje choreografię do spektaklu. Dzięki wprowadzaniu nowych motywów seria ani na chwilę nie nudzi i nie wpada w marazm.
Jednak mnie najbardziej do Studia tańca przyciągają sztuki baletowe, które zwykle wieńczą poszczególne albumy (przynajmniej tak jest w 4 z 6 dotychczas wydanych albumów). Choć komiks składa się z pojedynczych gagów to widać, że powolutku akcja brnie do przodu i wszystko zmierza do punktu kulminacyjnego jakim jest finałowy balet. Po pierwsze - często na ostatnich stronach albumów domykają się wątki ciągnące od kilkunastu stron, a po drugie - zawsze miło obejrzeć Romeo i Julię czy Dziadka do orzechów w formie komiksowego baletu z bohaterkami, które znamy z wcześniejszych przygód. Przypomina to trochę oglądanie zawodów sportowych i kibicowanie ulubionym sportowcom.
Ogromną zaletą są także rysunki, których kreskówkowy styl idealnie pasuje do charakteru serii. Choć są dość proste, to ani razu nie czułem, że cokolwiek mi w nich brakowało. Bardzo mi się też podobało, że postaci nie są zbyt przerysowywane, na czym ucierpiałby realizm. Najbardziej ze wszystkich postaci podoba mi się wygląd gościa grającego na bębnach, a sam cieszę się także z drobnych szczegółów wyróżniających bohaterki, jak np. odstające pojedyncze włosy Lusi i Alii. Rysownik mógł także popisać się prezentując postaci w wielu, ale to naprawdę wielu ubraniach.
Jak napisałem na początku, sam na tańcu zbytnio się nie zdam, więc trudno bym mógł pod względem merytorycznym ocenić komiks. Jednak parę razy zgrzytało mi trochę tłumaczenie, ale być może wynikało to z nieprzetłumaczalnych żartów w oryginale. Samo wydanie prezentuje się wspaniale, a w lekko pomniejszonym formacie komiks nie traci ani trochę ze swojego uroku. Prawie 150 strony komiksu za mniej niż 40 złotych? Taniej (chyba) się nie da.
Rewelacyjny komiks rozrywkowy dla wszystkich - tak mógłbym w skrócie opisać Studio tańca. Jest to kawał dobrego komiksu, który wywoła uśmiech na twarzach szerokiej rzeszy czytelników, nie tylko wśród miłośników tańca klasycznego. Świetnie sprawdza się zarówno w większych jak i mniejszych dawkach, lecz po kilkunastu stronach ciężko będzie się oderwać od niezwykle śmiesznych i ciekawych przygód baletnic. Co nie zawsze się zdarza, komiks nie nudzi, a kolejne albumy prezentują podobny, jeżeli nie wyższy poziom. Gorąco polecam!

Łączna ocena tomów: 9/10 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Studio tańca 1
Data premiery: 3 października 2018, liczba stron: 144, cena okładkowa: 39,99 zł, format: B5, oprawa: miękka, scenariusz: Bertrand Escaich i Caroline Roque, rysunki: Crip, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-3540-6

Przykładowe strony:
Studio tańca 2
Data premiery: 23 stycznia 2019, liczba stron: 144, cena okładkowa: 39,99 zł, format: B5, oprawa: miękka, scenariusz: Bertrand Escaich i Caroline Roque, rysunki: Crip, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-3542-0
Przykładowe strony:


Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont, Bamboo

Komentarze

Popularne posty z tego bloga