Niecne podstępki wezyra - Iznogud 1 "Przygody wielkiego wezyra" - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

Choć René Goscinny jest twórcą doskonale znanym w Polsce, to przez lata żadna jego seria komiksowa poza Asteriksem nie miała zbytnio szczęścia na polskim rynku. Ostatnio się to zmieniło, ponieważ regularnie są wydawane kolejne tomy Lucky Luke'a, a teraz, po 17-letniej przerwie, na polski rynek powrócił Iznogud - seria Tabary'ego i Goscinny'ego o wezyrze, który chciał zostać kalifem w miejsce kalifa.
Jednak czy jest to tak dobra seria jak można byłoby się spodziewać? A może pierwszy tom zbierający cztery oryginalne albumy rozczarowuje? Postaram się na te pytania odpowiedzieć w recenzji.


Właśnie mija 21 lat od publikacji pierwszego komiksu z Iznogudem w Polsce. W drugim wydaniu Świata Komiksu z czerwca 1998 roku pojawił się Sobowtór, 8-stronnicowa historyjka będąca pierwszym kontaktem Polaków z serią o niecnym wezyrze. Następnie Egmont wydał kilka innych opowieści oraz 6 albumów, by na długo zawiesić wydawanie serii. Dziś słynny komiks Tabary'ego i Goscinny'ego powraca do Polski. Pierwszy tom zbiorczego wydania zawiera trzy albumy wcześniej wydane po polsku - Spiski wielkiego wezyra, Wakacje kalifa i Żrący dżin oraz nigdy wcześniej niewydany pierwszy album cyklu - Wielki wezyr Iznogud. Choć czy jest to tak do końca premierowy album?
Właśnie nie, ponieważ trzy historyjki z niego zostały wydane w Świecie Komiksu. Są to wspomniany wcześniej Sobowtór, Dżin, który pojawił się w kolejnym wydaniu oraz Horda znana z 10. numeru. Oznacza to, że tak naprawdę tylko połowa pierwszego albumu to premierowe historie, a reszta wcześniej została wydana po polsku. Jednak są to tylko szczegóły, ponieważ ciężko porównywać ze sobą publikację w magazynie ze zbiorczym wydaniem w twardej oprawie, które ładnie prezentuje się na półce.
Czym jednak jest Iznogud? Humorystyczną serią składającą się z krótkich opowieści o tytułowym bohaterze, wielkim wezyrze, który chce zostać kalifem w miejscu kalifa. Wielokrotnie próbuje on wraz ze swoim zausznikiem Pali Bebehem odebrać bagdadzki tron kalifowi Harunowi Arachidowi. Czy mu się udaje? Nie, zwykle przygody kończą się dla niego tragicznie. Seria jest osadzona w bliskowschodnich klimatach przez co na kartach komiksu pełno jest fakirów, wojowników, słoni czy wielbłądów, a nie raz pojawiają się też Mongołowie, czarodzieje różnej maści czy wielki i potężny sułtan. Nie brakuje jednak łamania czwartej ściany jak i nawiązań do ówczesnej rzeczywistości.
Mogłoby się wydawać, że Iznogud nie ma się prawa udać - seria jest oparta na jednym wałkowanym w kółko pomyśle, a każdy z komiksów kończy się dość podobnie. Na dodatek przeciwieństwie do innych serii Goscinny'ego, komiks o wezyrze jest pozbawiony ciągłej fabuły i jest nastawiony tylko na gagi. Mogłoby się wydawać, że jest to wada, ale jednak czasem nawet tak proste konceptualnie serie mogą śmieszyć do łez. Dzięki braku ciągłęj fabuły Goscinny nie ogranicza się i tworzy opowieści pełne absurdalnego humoru, w których doskonałe gry słowne są tylko wierzchołkiem humorystycznej góry lodowej. Scenarzysta bawi się konwencją mieszając orientalne przygody ze współczesnymi odniesieniami, doprawiając je często taką ilością absurdalnego humoru, że albo mogą niesamowicie śmieszyć, albo czytelnik może od nich się odbić.
Ogrmoną zalatą komiksu są też doskonale wymyśleni bohaterowie. Nie tylko tytułowy Iznogud jest niesamowicie komiczną postacią, ale także pojawiający się raz na jakiś czas wezyr jest źródłem ciekawych gagów, a jeszcze lepiej wypadają dialogi z udziałem kalifa i wezyra. Swoje pięć minut ma też Pali Bebeh, a interkacje pomiędzy nim i Iznogudem nie raz wypełniają humorem co słabsze fragmenty historii.
Z powtarzalności fabuł płynie jednak pewna wada - ciężko żeby każda pojedyncza opowieść równie mocno śmieszyła. Do moich ulubionych komiksów należą te, w których jednocześnie jest sporo komizmu słownego i nawiązań do współczesności, ale mają także wartką fabułę, a ich głównym tematem jest jakiś nowy element, czy to Hunowie w Hordzie, czy sułtan w Wizycie oficjalnej, czy autor komiksów w Maszynie do zawracania czasu, czy może ostatecznie afrykański czarownika w Magicznej figurce. Są to prawdziwe majstersztyki, które choć powtarzają tą samą fabułę, to posiadają świeżą fabułę, która doprowadza do podobnych, ale znacznie lepszych gagów..
Trudno mi wskazać szczególnie słabą opowieść, ale około połowa historyjek była po prostu okej. Przyjemnie czytało się o kolejnych próbach i porażkach Iznoguda, czasem pojawiał się jakiś śmieszniejszy kadr lub ciekawszy dialog z udziałem kalifa, ale całościowo nie wywarły na mnie większego wrażenia. Tak naprawdę zawiodłem się tylko na historiach rozgrywających się w trakcie wakacji kalifa, które miały olbrzymi potencjał objawiający się w scenach będących satyrą ówczesnych plażowiczów, ale ostatecznie wypadały blado.
Iznogud nie byłby tak dobrym komiksem, gdyby nie rysunki, których zwariowany styl podkreśla absurdalny charakter serii. Każdy z kadrów jest pełen wyolbrzymionych ekspresji postaci, co dodatkowo wprowadza niesamowitą dynamikę do serii. Także gestykulacja postaci często jest mocno przerysowana, a ich cechy widać nie tylko poprzez dialogi, ale też patrząc na rysunki. Sceny z udziałem kalifa nie byłyby tak śmiesznie, gdyby on sam nie wyglądał na duże dziecko.  Pewną wadą może być różny poziom rysunków w poszczególnych historiach, ale wynika to z tego, że komiksy nie są zamieszczone w kolejności ich tworzenia, przez co często obok siebie znajdują się opowieści, których powstanie dzieli 5 lat.
Mocno jednak żałuję, że wydanie tak dobrego komiksu jak Iznogud nie zostało przygotowane z odpowiednią starannością. To czy tom powinien być wydrukowany na papierze offsetowym, czy na kredowym, jest pewnie tematem na dłuższą dyskusję. Jednak nie da się nie zauważyć, że część komiksu jest wydrukowana z dość przeciętnych materiałów, które na papierze offsetowym prezentują się dość blado. Prawdziwą bolączką jest natomiast DTP. Zastosowany font w ogóle nie przypomina krzaczastego pisma Tabary'ego, lecz bardziej urzędowe pismo z krajów bliskiego wschodu. Jest to dziwne, ponieważ zarówno w Asteriksie, Lucky Luke'u czy Tintinie zawsze wybierano bardzo ładne fonty. W przypadku tak zwariowanego komiksu jak Iznogud, sztywna czcionka częściowo niszczy klimat komiksu, a także usuwa część ekspresyjności z wypowiedzi bohaterów, co widać doskonale w poniższym porównaniu.
Na szczęście samo tłumaczenie jest przygotowane bardzo dobrze. Wykorzystano stare przekłady Marka Puszczewicza zarówno z wydanych w Polsce albumów jak i ze Świata Komiksu. Ze względu na sporą ilość idiomów w poszczególnych historiach jest to seria bardzo trudna do tłumaczenia, ale sądzę, że Puszczewiczowi udało się wyjść z tego obronną ręką, zdecydowana część żartów udało się bardzo dobrze przełożyć. Zaletami wydania są także twarda oprawa oraz bardzo ładna wyklejka. Minusem jest natomiast brak dodatków, ale jest to norma w tomach składanych przez Egmont.
Choć Iznogud jest komiksem humorystycznym, to znacząco różni się od Asteriksa i Lucky Luke'a. W skrócie można go nazwać Asteriksem na sporych sterydach, w którym żartów słownych jest cała masa, czwarta ściana jest łamana praktycznie cały czas, a szalone pomysły wyskakują zza każdego rogu. Z tego powodu trochę mi przypomina 12 prac Asteriksa, który także opierał się na absurdalnym humorze. Nie każdemu komiks może jednak przypaść do gustu, niektórzy mogą uznać go za zbyt szalony, pozbawiony ciekawszej fabuły, ale dla mnie lektura Iznoguda była czystą przyjemnością. Może się wydawać, że wałkowanie w kółko tego samego motywu może być nudne, ale jednak tak nie jest, a wiele historyjek to prawdziwe perełki. Niestety nie każdy komiks trzyma aż tak wysoki poziom. Mimo pewnych uchybień wydawniczych, sądzę że Iznogudowi warto dać szansę, szczególnie jeżeli lubi się inne dzieła Goscinny'ego.
Ocena tomu: 8,5/10
  
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za przesłanie egzemplarza recenzenckiego

Iznogud 1 - Przygody wielkiego wezyra
Data premiery: 19 czerwca 2019, liczba stron: 192, cena okładkowa: 99,99 zł, format: A4, oprawa: twarda, scenariusz: René Goscinny, rysunki: Jean Tabary ,wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-3591-8

Przykładowe strony:
 Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egomnt

Komentarze

  1. Iznogud to jeden z najsłynniejszych i najpopularniejszych komiksów humorystycznych na świecie. A dlaczego? Pewnie dlatego, że jest jednym z najlepszych. Ale polski recenzent wystawi ocenę 8,5/10. Co w takim razie zasługuje na 10/10? Kaczor Donald?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Iznogud to jeden z najsłynniejszych i najpopularniejszych komiksów humorystycznych na świecie." -> taki to popularny komiks, że nikt go nie chce wydać po angielsku, nie przesadzajmy się, nawet jak na Europę jest to komiks średnio popularny
      Ocena 8,5/10 została wystawiona w bardzo prosty sposób. Najlepsze Lucky Luke'i Goscinny'ego oceniłem na 9,5/10, Iznogud podobał mi się całościowo mniej (poszczególne historie były świetne, ale zdarzały się też znacznie słabsze), więc sądzę, że 8,5/10 to adekwatna ocena szczególnie biorąc pod uwagę słabą warstwę edytorską Egmontu.

      Usuń
    2. "Tak naprawdę zawiodłem się tylko na historiach rozgrywających się w trakcie wakacji kalifa". Od tego odejmujemy za nieładną czcionkę i wychodzi 8,5. Teraz rozumiem :)

      Usuń
    3. Fakt faktem to jak Radek ocenia komiks a to jak jest na świecie popularny do dla mnie też dwie różne kwestie, zwłaszcza, że ocenia konkretny tom a nie serie całościowo. "Król Lew" to najpopularniejszy film animowany w historii ale oceny 10/10 też bym mu nie dał bo nie wszystko w nim do mnie trafia, a 8,5/10 to i tak ciągle wysoka i obiektywna ocena...


      Rzekłszy to wszystko - To jak Iznogoud dla Francuzów i Belgów to ikona, doczekał się serialu animowanego, gier komputerowych i (średniego) filmu kinowego, tak poza ich granicami serii daleko do popularności np. Lucky Luke czy Spirou (z Asteriksem, Tintinem czy Smerfami nawet nie ma co przyrównywać) Nie to, że jest kompletnie nie znana co jest kilka kroków za tamtymi. Mam wrażenie, że jednak gradobicie nie zawsze łatwych do tłumaczenia żartów słownych + nietypowy koncept z negatywnym bohaterem w roli głównej uczyniły tą serię mniej uniwerselną a szkoda, bo jest przekomiczna...

      Usuń
  2. U Egmontu co druki komiks wyjeżdża z drukarni już uszkodzony. Masakra jaka tam panuje amatorka. Najbardziej mnie rozwala jakiś pył sprasowany na kartkach , dobrze widoczny na czarnych kadrach.
    Dzień gdy Egmont padnie i przejmie to wszystko inne wydawnictwo i drukarnia będzie jednym z ważniejszych każdego kolekcjonera.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ocena 8,5/10 może i słuszna ale oczywiście przy niej większość Kaczorów z przaśnymi historyjkami powinna być oceniana na 3-4/10. Nie mają startu do Asteriksa czy Iznoguda.

    OdpowiedzUsuń
  4. no wlasnie tez to zauwazylem czesto sa uszkodzone tomy, a paczka jest w dobrym stanie wiec to juz tam maja jakis balagan z tym

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kaczor Donald 2024-03 - dziś premiera - 30-lecie pisma + przedruk 1. numeru