Asteriks Giro d'Italia - Asteriks 37 "Asteriks w Italii" - recenzja [KOMIKSY DLA WSZYSTKICH]

Nowi autorzy Asteriksa Jean-Yves Ferri i Didlier Conrad tworzą nowe albumy jak w zegarku. Minęły kolejne 2 lata, a w sprzedaży pojawił się następny, 37. album serii. Tym razem Asteriks i Obeliks będą uczestniczyć w wyścigu przez Italię. Czy jest to dobry komiks? Zapraszam do przeczytania recenzji.


Żadna inna europejska seria komiksowa nie może się równać popularnością z Asteriksem. Komiks jest szeroko znany wśród Europejczyków, a kolejne albumy po dziś dzień ukazują się w milionowych nakładach. Do tego dochodzą cały czas produkowane filmy (animowane i aktorskie), gry czy figurki i inne gadżety. Nic więc dziwnego, że seria jest nadal tworzona, w tym od 4 lat przez nowych twórców - Jeana-Yvesa Ferriego i Didliera Conrad. Poprzednie dwa albumy duetu były co najwyżej dobre, lecz być może "do trzech razy sztuka" i Asteriks w Italii będzie albumem na miarę najlepszych z serii.
Fabuła Asteriksa w Italii rozpoczyna się od ogłoszenia przez Cezara wielkiego wyścigu po Italii. Motywy do ogłoszenia wyścigu są proste -  mieszkańcy Italii ostatnio nadzwyczaj często skarżą się na jakość dróg rzymskich, a wyścig ma pokazać, że drogi rzymskie są najlepsze na świecie. Oczywiście, najlepiej byłoby gdyby zwycięzcą wyścigu został Rzymianin. Niestety do wyścigu zgłasza się wiele barbarzyńskich osad, w tym Galowie - Asteriks i Obeliks. Rywalizacja będzie zacięta, a zasady fair-play wielokrotnie łamane.
Według mnie największym problemem komiksu jest brak interesującej fabuły, która napędzałaby akcję. Komiks po prostu opowiada o wyścigu w którym uczestniczy dwójka Galów jak i inne zagraniczne duety. Z tego powodu w 80% albumu opiera się na formule - kilka stron wyścigu, scena w jakimś mieście, noc w gospodzie, kilka stron wyścigu itd. Na dodatek scenarzysta nie popisał się, ponieważ mimo ogromnego potencjału komicznego, wizyty w kolejnych miastach zwykle ograniczają się do kiepskiego gagu i pokazania kilku elementów architektury. Równie dobrze można byłoby wkleić pocztówki. Jedynym plusem całego wyścigu są gościnne występy wielu osad z całego świata. Choć według mnie jest ich za wiele i niezbyt pogłębiono rolę poszczególnych zespołów.
Ze słabego scenariusza wynika drugi problem - choć komiks jest o Asteriksie i Obeliksie to ich rola jest nieznacząca. Czytelnik widzi jak podróżują z miasta do miasta, ale w sumie nic interesującego nie robią. Ścigają się (choć ze średnim zapałem), potem gadają z członkami innych drużyn, następnie śpią i tak w kółko. Równie dobrze zamiast Asteriksa i Obeliksa mogliby być Tytus, Romek i A'Tomek, Sknerus i Donald, czy dowolny inny zespół, ponieważ nie licząc początku i końca albumu, bohaterowie są niczym pusta kartka.
Z całego albumu najbardziej podobały mi się dwa fragmenty: początek i koniec. Zawiązanie akcji zostało bardzo dobrze rozegrane. Komiks rozpoczyna się w Rzymie, a dopiero potem przenosimy się do Galii. Udało się wpleść kilka fajnych gagów. Potem mamy ok. 30-stronicową sekwencję wyścigu (wspomnianą wcześniej). Poziom komiksu rośnie dopiero na ostatnie kilka stron. Jest kilka fajnych gagów (np. z Obeliksem i garum) czy też ciekawy zwrot akcji. Także podobało mi się śmieszne i interesujące wykorzystanie motywu Wezuwiusza.
Natomiast największą zaletą Asteriksa w Italii są znakomite rysunki Conrada. Każda plansza jest narysowana z ogromnym rozmachem, co rusz (ale bez przesady) pojawiają się splash-panele pełne szczegółów, a postaci są rysowane równie dobrze co w albumach Uderzo. W kilku scenach komiksu pojawiają się karykatury historycznych postaci, które zostały równie dobrze narysowane. Komiks został świetnie pokolorowany przez Thierriego Mébarkiego, wieloletniego kolorystę serii.
Zaletą polskiego wydania jest doskonałe polskie tłumaczenie, które jest lekkie, a także świetnie przekłada wszelkie gry słowne. Tak jak zawsze wypowiedzi niektórych zagranicznych postaci są napisane specjalnymi czcionkami.
Według mnie nie należy zapomnieć o jednym ważnym aspekcie - o jakości wydania. Asteriks w Italii został wydrukowany na znacznie cieńszym papierze niż reszta serii (bardziej przypominający ten z Kaczora Donalda), a okładka jest na tyle cienka i elastyczna, że komiks czyta się niewygodnie. Komiks jest tylko klejony, a nie klejony i zszywany.
Lektura nowego Asteriksa to godzina przyjemnej rozrywki. Szczególnie, że komiks jest znakomicie narysowany. Lecz po Asteriksie oczekuje czegoś więcej niż kilku średnio śmiesznych gagów i banalnej fabuły będącej bardziej reklamą Włoch niż pełnoprawną fabułą z Asteriksem. Oby twórcy poprawili się jesienią 2019 roku.
Dzieciom się spodoba, dorosłym też, ale pozostanie pewien niesmak.

Ocena albumu: 7/10
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Asteriks 37 - Asteriks w Italii
Data premiery: 26 października 2017, liczba stron: 48, cena okładkowa: 19,99 zł, format: A4, scenariusz: Jean-Yves Ferri,  rysunki: Didlier Conrad, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont, ISBN 978-83-281-2743-2

 Przykładowe strony:
źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska

Komentarze

  1. Powiem szczerze, że jestem mocno zaskoczona tą opinią, dla mnie to zdecydowanie najlepszy komiks z tych od nowego duetu twórców. Mnóstwo smaczków w postaci przedstawicieli różnych nacji w wyścigu, bardzo fajne scenki z życia wioski na początku, ciekawe etapy wyścigu i rola Cezara, podobał mi się też motyw z Obeliksowymi opiniami o interesie menhirów. Jak dla mnie ten album jest na równi z bardzo dobrymi starymi tomami, no ale ja zawsze uwielbiałam właśnie historie "objazdowe" w Asteriksie, jak np. Podróż dookoła Galii. Cóż, już wiem, że mamy bardzo różne gusta i tyle. Dla każdego coś innego. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga