Doroślejszy Tintin - Sprycjan i Fantazjusz "Australijska przygoda" - recenzja [KOMIKSY DLA WSZYSTKICH]

Jak uważni czytelnicy mogli zauważyć, w ciągu kilku ostatnich dni trochę zmienił się układ bloga. Zmieniło się między innymi logo, które od teraz pokazuje, że oprócz informowania i recenzowania komiksów Disneya na blogu pojawiają się też informacje o komiksach dla wszystkich, czyli komiksach, które tak samo jak najlepsze komiksy Disneya, mogą być czytane zarówno przez dzieci i dorosłych, kolejnym z nich, który będzie przez mnie omawiany jest Sprycjan i Fantazjusz.

Seria komiksów o Sprycjanie i Fantazjuszu ma już prawie 70 lat, jest to jedna z najpopularniejszych francuskich serii humorystycznych, powstał też serial animowany na jej podstawie. Tym bardziej dziwi fakt, że mimo wydaniu tylu mniej popularnych komiksów, do tej pory żaden album tej serii nie pojawił się w Polsce [jeden był, ale nie w wydaniu albumowym]. Wydawnictwo Taurus Media wzięło sprawę w swoje ręce i dzięki nim w maju do rąk czytelników trafił album z 1983 roku, 34. w serii - Australijska przygoda.


Sprycjan i Fantazjusz to jedna z najdłuższych francuskich serii komiksowych, a także jedna z najbardziej znanych. Na chwilę obecną seria liczy 55 tomów, a w poprzednim roku wyszedł 4000. numer magazynu Spirou. Przez prawie 70 lat istnienia serii wielu artystów tworzyło komiksy o przygodach dwójki dziennikarzy, jednak za najlepsze uznaje się dwa okresy - Franquina (1952-1969), a także Tome i Janry'ego (1984-2003). Australijska przygoda to drugi komiks wspomnianego duetu twórców. Album rozpoczyna się od powrotu Sprycjana i Fantazjusza z kolejnej wyprawy, ale nie mają ani chwili na odpoczynek, ponieważ już na lotnisku spotykają Jessicę, która informuje ich o liście od profesora Grzybeque'a, który przebywa w Australii i potrzebuje wsparcia. Co ciekawe profesor przebywa w okolicy, gdzie znajdują się kopalnie opali. Czyżby chciał się na nich wzbogacić? Trójka reporterów wyruszą do Australii, gdzie czeka ich między innymi... walka z szajką terroryzującą miasto, a także grupa tajemniczych Aborygenów.
Gdyby sparafrazować hasła jednego z dystrybutorów filmowych to Australijską przygodę należałoby tak zareklamować - PRZYGODA jak z Przygód Tintina i HUMOR niczym z Asteriksa i Lucky Luke'a. I muszę się z tym hasłem w stu, a może nawet dwustu procentach zgodzić. Autor scenariusza, Tome doskonale prowadzi fabułę, akcja goni akcję, praktycznie każda strona posuwa fabułę do przodu, nie ma ani chwilę nudy, przestoju, scen które byłyby zamieszczone niepotrzebnie, od początku do końca akcja jest niezwykle ciekawa i w całości pochłania czytelnika. Na dodatek Przez większą część komiksu akcja toczy się wielotorowo, jedna strona pokazuje nam Sprycjana ratującego Grzybeque'a, a już kolejna opowiada o Fantazjuszu i Jessice. Dzieje się to ze sprawą sporej liczby ciekawych postaci, z których każda jest w pewien sposób unikatowa. Do tego dochodzi rozmach którego nie powstydziłby się żaden wysokobudżetowy film akcji, są pościgi, zderzenia, wybuchy, szczególnie widowiskowo wyglądają ostatnie strony komiksu.
Ale czym byłby komiks przygodowo-humorystyczny bez gagów? A tych w Australijskiej przygodzie jest pełno na każdej stronie. Autorowi udało się praktycznie każdą postać wplątać w jakiś ciekawy gag, ale dla mnie najśmieszniejszymi postaciami całego albumu jest szaman Aborygenów i Walker Donahue (pomocnik profesora).. Wszystkie gagi związane z nimi są niezwykle śmieszne i wprowadzają pewną różnorodność do komiksu. Jak dla mnie pod względem humoru komiks można stawiać na jednej półce z historiami wymyślonymi przez Goscinny'ego, choć jest to trochę inny typ humoru, czasem bardziej skierowany do dorosłych. Na pochwałę zasługują też nawiązania do Przygód Tintina i Władcy pierścieni.
Rysunki Janry'ego doskonale pasują do komiksu, nie mamy tu do czynienia z dokładną kreską tak jak w wielu komiksach humorystycznych, lecz z bardziej szaloną, szkicową. Doskonale też są oddane emocje postaci, ich miny. Na wielu kadrach występują świetnie narysowane, często bogate, tła. Praktycznie każdy kadr w pewien sposób zachwyca.
Komiks jest wydrukowany doskonale, na świetnej jakości kredowym papierze, lecz nie wszystko może być doskonałe, ponieważ przy tworzeniu polskiej wersji popełniono kilka błędów. W jednej, dwóch scenach tłumaczenie nie do końca pasuje, nie jest do końca logiczne, ale nie czytałem komiksu w oryginale, więc trudno mi się w tej sprawie wypowiedzieć. Jednak największą bolączką jest złe wpisane tekstu w dymki, nie wiem czy coś się stało w składzie, ale jest kilka dymków gdzie tekst nachodzi na brzegi dymku lub z niego wychodzi (np. str. 40, 42).
Jeżeli myśleliście, że znacie już wszystkie dobre komiksy humorystyczne to się myliliście. Australijska przygoda jest komiksem który bez problemu może stanąć obok najlepszych albumów Asteriksa czy Przygód Tintina, a przy tym zupełnie od nich inny. Jest to komiks bardziej szalony, skierowany do ciut starszego czytelnika, też zupełnie inaczej narysowany, dzięki temu w pewien sposób unikatowy i trochę inny od innych komiksów humorystycznych. Według mnie jest to komiks, które trafi zarówno do dzieci, młodzieży, jak i do dorosłych. Nie tylko dla fanów komiksu humorystycznego! Gorąco polecam.
I mam nadzieję, że już wkrótce będę mógł przeczytać kolejne tomy Sprycjana i Fantazjusza po polsku.
Ocena komiksu: 9/10

Sprycjan i Fantazjusz 34 - Australijska przygoda
Data premiery: 23 maj 2016, liczba stron: 48, cena okładkowa: 35 zł, format:  A4, scenariusz i rysunki: Tome i Janry, tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska, wydawnictwo: Taurus Media, ISBN 978-83-64360-80-0
Kupisz m.in. w aros.pl, bonito.pl, sklep.gildia.pl

Źródło ilustracji: materiały prasowe - Taurus Media

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - zapowiedź - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]