"Gigant Poleca Premium" o Superkwęku to GIGANTYCZNY BUBEL!
TUŻ PRZED PUBLIKACJĄ ARTYKUŁU WYDAWNICTWO POINFORMOWAŁO, ŻE WYCOFUJE NAKŁAD ZE SPRZEDAŻY.
Nie mówimy tu też o przypadkowym komiksie Disneya, jakich wiele pojawia się na rynku, lecz o pierwszym polskim wydaniu klasycznych historii o Superkwęku. Są to komiksy zaliczane do najważniejszych, najsłynniejszych i najlepszych disnejowskich opowieści stworzonych przez włoskich artystów, a wielu czytelników czekało dekady, żeby w końcu przeczytać po polsku. Jak się finalnie okazało, w niektórych momentach tłumaczenie jest tak złe, że można mieć wątpliwości, czy nadal jest napisane po polsku.
Największa bolączką tłumaczenia w Gigancie Poleca Premium jest to, że tekst w wielu miejscach nie ma sensu, ponieważ jest nieudolnym przekładem z języka niemieckiego. Już sam fakt, że tłumaczenie komiksu powstało na podstawie niemieckiej wersji, jest sporą wadą, ponieważ często niemieckie przekłady odbiegają od włoskiego oryginału, a normą było, że wszystkie tomy publikowane w Polsce w ostatnich dekadach były tłumaczone z języków oryginalnych. Przyjętym standardem translatorskim i wydawniczym jest unikanie tłumaczenia z innego przekładu, bo prowadzi to do nawarstwiania błędów, uproszczeń i zniekształceń znaczeniowych. Nie byłoby to jednak aż tak wielkim problemem, gdyby wiele nie wskazywało na to, że tłumacz nie znał języka niemieckiego w wystarczającym stopniu i przez to popełnił błędy, które sprawiają, że tekst w dymkach w wielu miejscach nie ma sensu. Niestety w stopce nie zamieszczono informacji o tym, kto odpowiadał za przekład tomu.
W paru miejscach zostały pozostawione napisy po niemiecku. Dotyczy to m.in. książki leżącej na łóżku Sknerusa na stronie 39., czy widocznej na stronie 283. fabryki należącej do miliardera. Można mieć także wątpliwości, czy teksty w dymkach brzmią w pełni naturalnie po polsku, ale tego typu sytuacji w całym tomie są setki, jeśli nie tysiące.
Na stronie 55. Donald używa komendy "miejsce" do psa, która jest kalką z niemieckiego "platz". W rzeczywistości powinno w tym miejscu znajdować się "leżeć" lub cokolwiek innego, co brzmiałoby naturalnie w kontekście. W dymku obok znajdziemy natomiast "dwukropki poziome", zamiast wielokropków lub kropek.
Wypowiedź Sknerusa na stronie 60. nie ma sensu, ponieważ tuż po tym jak Goguś się od niego oddala, miliarder mówi, że "Zostajemy z Gogusiem". Oryginalnie wypowiedź brzmiała trochę inaczej, ponieważ Sknerusowi chodziło o to, że interesuje go tylko Goguś. Najpewniej w tłumaczeniu z tłumaczenia oryginalny sens został zatracony.
Na to, że tom przetłumaczono z niemieckiego, wskazuje też specyfika poszczególnych błędów. Np. na stronie 82. Donald mówi o kryjówce Superkwęka, co nie ma sensu, ponieważ chodzi o kryjówkę Kwantomasa, jego protoplasty. Błąd prawdopodobnie wynika z tego, że Superkwek i Kwantomas w niemieckim przekładzie noszą ten sam pseudonim, gdy we Włoszech i w Polsce ich pseudonimy się różnią.
Skrzynia biegów była rakietą? O co może chodzić Donaldowi na 160. stronie? W wersji niemieckiej pojawia się w tym dymku "Kiste", które można oznaczać skrzynię lub pudło, ale też potocznie samochód. Więc najpewniej nie chodziło o skrzynię biegów, ale o auto Donalda, które miało silnik rakietowy.
Natomiast na 276. stronie w ramach dłuższej wypowiedzi Magiki pojawiło się zdanie "Westchnienie!". Jest to kalka z języka niemieckiego, gdzie w komiksach jest używane słowo "Seufz!". Po polsku jednak nie używa się tego typu opisowych wyrażeń, lecz onomatopei, jak np. "Ech!", lub stwierdzeń typu "No nie!".
Czasem zdarza się, że całe związki frazeologiczne są przetłumaczone dosłownie z niemieckiego, przez co nie mają sensu w języku polskim. Np. na 279. stronie Donald mówi "Każdy mógłby tak przyjść", co jest przekładem "da kann ja jeder kommen", niemieckiego wyrażenia, które jest sarkastyczną odpowiedzią oznaczającą, że nie ma mowy, bo każdy by tak chciał.
Kalki z niemieckiego dotyczą niemal wszystkiego, np. na 308. stronie Sknerus w stroju Superkwęka krzyczy "na moją duszę". Raczej tego typu wyrażenia w Polsce się nie używa, a jest on kalką "Meiner Treu", czemu odpowiada polskie wyrażenie "Wielkie nieba".
W niemieckim przekładzie jest też parę dziwnych zabiegów, które w polskiej wersji nie mają sensu. Np. na stronie 315. Donald kończy zdanie po jednym z siostrzeńców. W oryginale jak i w innych komiksach wydawanych w Polsce, tego typu sytuacje się nie zdarzają, a w połączeniu ze "specyficzną" składnią pozostałych dymków, polska wersja brzmi jak bełkot.
Czemu jeden z siostrzeńców na 325. stronie odwołuje się do "naszej mądrej książki"? Ponieważ po niemiecku znany wszystkim Poradnik Młodego Skauta to "Das Schlaue Buch", czyli dosłownie mądra książka. Gdy się już o tym wie, to nagle całe zdanie nabiera sensu. Tylko tłumacz taką wiedzę też powinien posiadać.
W niektórych miejscach polski tekst nie ma nic wspólnego z oryginałem i nie wynika to z tego, że ktoś źle go przetłumaczył, ale po prostu niemiecka redakcja stworzyła całkowicie nowe dialogi. Np. na stronie 329. (i kolejnych) jest wspominane, że skarabeusz jest monitorowany przez kamerę na podczerwień. Choć ewidentnie widać, że przedmiot jest do czegoś podłączony kabelkiem. Jak się okazuje, kamera została dodana w niemieckim przekładzie, a w oryginale skarabeusz jest chroniony alarmem podłączonym do dzwonka, co ma więcej sensu.
Na stronie 341. na jednym z kadrów można dostrzec onomatopeje po niemiecku symbolizujące odgłosy psów i kotów. W tym samym kadrze pojawiają się także imiona psów, które są takie same jak w niemieckiej wersji. To akurat nie jest błąd, ale na pewno nie świadczy najlepiej o tłumaczeniu.
"Jestem dobrym drwalem"? Co miał na myśli Sknerus? W polskim przekładzie trudno się tego domyślić, ale na 392. stronie chodziło o to, że Sknerus grozi napotkanemu złodziejowi. Być może po niemiecku w "Ich bin ein guter Holzhacker" można wyczuć taką sugestię, ale w przypadku polskiej wersji trzeba się mocno nakombinować, by znaleźć sens wypowiedzi.
Kolejnym pomysłem zaczerpniętym z niemieckiego wydania jest... mówiący pies. Na stronie 396. pojawia się jego wypowiedź "Co do...?". Podobnie jest w niemieckiej wersji, natomiast w oryginalnym wydaniu w tym miejscu była tylko reakcja pozbawiona słów.
Na 410. stronie jeden z siostrzeńców odbiera telefon od porywacza i mówi "Tak, tu Donald". Nie ma to jednak sensu wobec kolejnych kadrów, z których wynika, że złodziej wiedział z kim rozmawiał. Błąd prawdopodobnie wynika z tego, że w niemieckiej wersji pada "hier Duck", czyli "tu Kaczor", co jednak może oznaczać i Donalda, i Hyzia, i Zyzia, i Dyzia. Ale jak widać na obrazku, to nie Donald odbiera.
Czy wasz żołądek wisi was w kolanach? Tak można byłoby zapytać po lekturze 419. strony. Oczywiście jest to dosłowne tłumaczenie idiomu "Mein Magen hängt mir in den Kniekehlen", który w rzeczywistości znaczy, że jest się głodny jak wilk. To jest jeden z fragmentów, które pokazują, że nikt nie przejrzał dokładnie tomu, by wyłapać ewidentne babole.
Na 484. stronie Superkwek, będąc w stroju ducha, się przedstawia, i teoretycznie nie ma w tym błędu. Ale stronę później mściciel zdejmuje przebranie, a ludzie są zdziwieni jego obecnością. Dlaczego tak jest? Wynika to z tego, że tekstu "Tu mówi Superkwęk" nie ma w oryginalnej wersji, został on dodany w niemieckim przekładzie, a ludzie dopiero stronę później dowiadują się, kim jest osoba w stroju, co współgra z ich reakcjami.
Na stronie 509. można znaleźć kolejny niemiecki idiom, który został dosłownie przetłumaczony. "Auf den Ohren sitzen", co oznacza po prostu "nie słucha", zostało przetłumaczone na "Czy on siedzi na uszach". To wyrażenie nie istnieje w języku polskim.
Na 521. stronie Kwakerfeller uważa, że to Donald ukradł obraz, ale w polskiej wersji w drugim zdaniu stosuje liczbę mnogą. Czy nagle kogoś innego oskarża? Nie, po prostu po niemiecku "Sie" może oznaczać zarówno liczbę pojedynczą (Pan/Pani), jak i liczbę mnogą (Państwo). Jest to kolejny tekst, który dezorientuje czytelnika.
Na 532. stronie można znaleźć wielki błąd wynikający z tego, że jedno słowo ma po niemiecku dwa znaczenia. Ponieważ "aufzug" może być albo windą, albo strojem. Donaldowi chodzi o windę w szafie, którą zresztą widać na obrazku, ale w polskim przekładzie jest mowa o stroju. Strój pojawia się, ale dopiero w kolejnych kadrach.
Natomiast na 535. stronie Superkwek, śledząc Sknerusa i Kwakerfellera, nagle wspomina o dwóch workach pieniędzy. To wyrażenie ma sens, ale w języku niemieckim, ponieważ w nim "geldsäcke" może zarówno oznaczać worek pieniędzy, jak i... skąpego bogacza. W tym wypadku chodziło o dwóch miliarderów, a nie o worki pieniędzy, których w tej scenie nigdzie nie ma.
I ten błąd pojawia się nie tylko raz, ale dwa razy! Ponieważ Bracia Be na stronie 613. zatrzymają Sknerusa i Kwakerfellera krzycząc "Ręce do góry, worki z pieniędzmi". Żadnych worków w tej scenie nie ma, więc ponownie chodzi o skąpych bogaczy.
Nic jednak nie może się równać z błędem w ostatnim komiksie na stronach 583-585, ponieważ tam cała kilkustronicowa sekwencja rozpoczynająca historię nie ma sensu w języku polskim. Rozpoczyna ją komunikat w radiu Młodych Skautów - jeden z siostrzeńców informuje, że "wujek Donald nie pasie owiec". Brzmi to jak dziwny bełkot bez sensu, ale okazuje się, że zdanie niesamowicie rozdrażnia Donalda. O co w tym chodzi?
Na jednej z kolejnych stron siostrzeniec wspomina, że chodziło o przysłowie "wilk nie pasie owiec", ale to nie tłumaczy zachowania Donalda. Tekst powinien brzmieć zupełnie inaczej, ponieważ oryginalnie mądrość dnia to "Zio che dorme non piglia pesci", czyli "Wujek, który śpi, nie łapie ryb", natomiast w niemieckim przekładzie pojawiło się "Ein Onkel im Schlaf fing nie ein Schaf", czyli "Wujek nigdy nie złapał owcy we śnie". W obu przypadkach są to wariacje przysłów, które mają zbliżone znaczenie do polskiego "bez pracy nie ma kołaczy". Co oznacza, że Donalda zdenerwowała sugestia bycia leniem, który cały czas śpi i przez to nie potrafi do niczego dojść. W polskiej wersji całkowicie zmieniono sens, dlatego zachowanie Donalda wydaje się być irracjonalne.
Na stronie 618. błąd jest o wiele mniejszy, ale dużo bardziej widoczny. W tekście nagle pojawia się niemieckie słowo "Mole", które oznacza molo lub przystań. Dlaczego zostało w pierwotnej formie? Trudno powiedzieć.
W ostatnim zdaniu na 622. stronie też trudno dostrzec sens, ponieważ celem Donalda było to, żeby nikt go nie podejrzewał o bycie Superkwękiem. Natomiast Sknerus nie tylko uznał, że Donald nie jest Superkwękiem, ale stwierdził także, że nie zasługuje na spadek. Z tego powodu zarówno we włoskiej wersji jak i niemieckiej Donald wspomina, że alibi było zbyt dobre, co pasuje do zakończenia, polskie "niepodważalne alibi" już wypacza sens.
W trakcie lektury chyba jednak najbardziej denerwuje inny element, czyli fatalna składnia i nienaturalność języka. Tych błędów jest najwięcej, ponieważ zdarzają się fragmenty tomu, gdzie nie można znaleźć strony, na której w każdym dymku tekst brzmi naturalnie. To jest kwestia, którą najtrudniej ocenić, ponieważ często nie są to błędy, lecz wyrażenia, których nikt powszechnie nie używa. Gdyby chodziło o jeden lub parę tekstów w całym tomie, to nikt by nie robił z tego problemu, ponieważ tego typu błędy mogą się zdarzyć, ale czym innym jest kilkaset podobnych sytuacji.
Już na 7. stronie pojawia się "potwierdzają mnie jako właściciela", choć powinno być np. "potwierdzają, że jestem właścicielem".
Na stronie 10. jeden z siostrzeńców w odpowiedzi do Donalda mówi "no chodź", choć w kontekście bardziej pasuje "No weź".
"Park samochodowy", a po prostu na stronie 20. chodziło o kolekcję samochodów hrabiego.
Na stronie 29. pojawia się okrzyk Donalda "Do wielkich czynów", który raczej także nie brzmi naturalnie w języku polskim.
Natomiast na stronie 38. stronie nie tylko zdania nie brzmią naturalnie, ale następujące po sobie wypowiedzi się nie łączą. "Mój magiczny klucz włożyć coś do środka"? Tak to raczej mówią roboty, a nie Superkwęk.
Na stronie 41. policjant wypowiada zdanie, którego składnia na pewno nie pomaga w jego zrozumieniu.
Na stronie 63. można znaleźć kolejne zdanie, którego sens da się zrozumieć, ale jego składnia jest bardzo dziwaczna i nienaturalna.
Da się zajechać daleko podczas jazdy próbnej, ale czy da się zajechać daleko jazdą próbną? Kolejny bardzo nienaturalny tekst pojawia się na stronie 69.
"Już nigdy nie chce ze mną zatańczyć" - trudno określić w jakim czasie zostało wypowiedziane zdanie Donalda ze strony 90.
Na stronie 124. w wypowiedziach siostrzeńców mamy natomiast zbyt wiele zaimków oraz bardzo nienaturalne sformułowanie "Ale ona dała to nam wszystkim".
Na stronie 131. w wypowiedzi Sknerusa pojawia się "woskowe muzeum" zamiast "muzeum figur woskowych". Tekst Donalda także nie jest zbudowany do końca poprawnie gramatycznie.
Raczej też po polsku nie mówi się "dokładnie właściwych wskazówkach", choć takie wyrażenie pojawia się w wypowiedzi Sknerusa na stronie 133.
Składnia zdań ze strony 141. nie jest być może błędem, ale jest całkowicie nienaturalna po polsku i tylko utrudnia zrozumienie wypowiedzi.
Wypowiedź Gogusia ze strony 145. nie tylko ma dziwną składnię, to jeszcze drugie zdanie zawiera niepotrzebne "to" będące powtórzeniem.
Na stronie 150. w zdaniu wypowiedzianym przez Superkwęka pojawia się nadmiarowe "znowu", ponieważ nie chodzi o kolejną sytuację, ale pierwszą, w której Donald uśpił policjanta. Można mieć także wątpliwości, czy zaimek "on" nie został dodany niepotrzebnie.
"Są wszystkie na nowo usunięte" - trudno powiedzieć, w jakim języku została napisana wypowiedź Diodaka ze strony 160., ale na pewno nie jest to polski.
Po polsku jednak mówi się, że coś działa na prąd, a nie "działa na elektryczność", jak to jest w wypowiedzi Diodaka z 195. strony.
Wyrażenie "musi więc mieć" nie tylko nie brzmi do końca naturalnie po polsku, ale też ciężko je wymówić. Raczej na 214. stronie powinno pojawić się "Więc musi mieć".
Czy jest "otwarta trasa"? Trudno powiedzieć, zapewne jest to jakaś kalka, ponieważ po polsku raczej powinno pojawić się "w szczerym polu". Tak samo na 215. stronie zamiast "zatrzymuje" powinno być "zatrzymał".
W kadrze na 220. stronie nie tylko wypowiedź Sknerusa brzmi nienaturalnie, nie tylko w jej ostatniej części powinien zostać zastosowany czas przyszły, ponieważ miliarder dopiero zamierza sprzedać kostiumy, ale też brakuje napisu na ciężarówce.
Osoba, która za bardzo nie orientuje się w języku polskim, na podstawie lektury tego tomu mogłaby stwierdzić, że kolejność słów nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Na 245. stronie pojawia się choćby "pod wieczór więc", choć powinno być "Więc pod wieczór".
W wypowiedzi Superkwoczki na stronie 248. składnia jest tak dziwna, że ciężko zrozumieć, o co chodziło bohaterce.
Wypowiedź Magiki na stronie 270. cierpi na nadmiar zaimków, a także użycie niepoprawnego wyrażenia, zamiast "doprowadzić do moich marzeń" powinno być "doprowadzić do realizacji marzeń"
Na stronie 285., gdy Sknerus proponuje Superkwękowi promowanie pizzy, zamiast "Nie ma tego robić" powinno być "Nie będzie robić tego".
Wypowiedź Sknerusa na stronie 286. jest zbudowana całkowicie niepoprawnie, przez co trudno zrozumieć, o co naprawdę chodzi miliarderowi. Pierwsze zdanie powinno brzmieć "Gdy Donald pójdzie do Superkwęka, będę go śledzić".
Scena ze stron 290-291 w polskiej wersji stała się bełkotem, ponieważ odpowiedź Sknerusa nie pasuje do tekstu Donalda. Miliarder powinien odpowiedzieć np. "Wcale się nie cieszę".
Po polsku możemy mówić "wydałem mało", "zaoszczędziłem", ale na pewno nie "wyszedłem tanio", jak to jest w przypadku Sknerusa na stronie 311.
Na stronie 367. Kwakerfeller w jednym kadrze wspomina o "podstępnym Sknerusie", a już kadr później Superkwęk mówi o "podstępnym przestępcy". Jest to kolejna sytuacja, gdy dymki znajdujące się obok siebie, nie łączą się ze sboą.
W tekście jednego ze siostrzeńców na 412. stronie nie tylko brakuje przecinka po "dzwonił", ale cała wypowiedź jest bardzo nienaturalna i wątpliwa składniowo. Nie mówiąc już o tym, że raczej nikt nie używa wyrażenia "koniec", lecz "koniec kropka" lub innego podobnego stwierdzenia.
Tekst w dymkach na 415. stronie jest napisany w tak niezrozumiały sposób, że trudno wyłapać kontekst. Prawdopodobnie w ostatnim dymku jeden z siostrzeńców chciał powiedzieć, że wystarczy mu jego szkoła, ale zostało to napisane błędnie i niezrozumiale.
W drugim dymku w kadrze na stronie 423. zamiast bardzo nienaturalnej składniowo wypowiedzi powinno być "Ktoś musi być w pomieszczeniu".
Wypowiedzi siostrzeńców Donalda ze strony 434. brzmią bardzo sztucznie, ponieważ odnoszą się do wujka poprzez zaimek "on", co w języku polskim nie brzmi najlepiej.
Nadmiar zaimków sprawia także, że wypowiedź Sknerusa ze strony 437. brzmi bardzo nienaturalnie i jest niezbyt zrozumiała dla czytelników.
Być może w którymś języku taka składnia jest poprawna, ale nie po polsku. Na stronie 438. po "odziedziczysz" powinno od razu pojawić się dopełnienie, czyli "zamku".
Na stronie 448. jeden błąd sprawia, że cały dialog nie ma sensu. Odpowiedź Gogusia powinna brzmieć "Tak, dokładnie on", ponieważ chodzi o Superkwęka.
W wielu miejscach polskie wydanie ciężko się czyta, ponieważ używane są słowa, które nie do końca pasują do kontekstu. Np. na stronie 457. zamiast "rozerwać" powinno być "podrzeć".
Natomiast na stronie 465. pojawiło się "jeszcze", choć powinno "raptem" lub "dopiero". Dymek obok Donald zamiast w 1. osobie "chciałbym", mówi w 3. osobie "chciałby".
Na stronie 467. Donald używa wyrażenia, które brzmi bardzo nienaturalnie, czyli "ukryte miejsce". Zamiast tego powinna pojawić się "kryjówka" lub inne wyrażenie, które jest normalnie używane.
Na tej samej stronie pojawia się też wypowiedź policjanta, którą naprawdę ciężko zrozumieć. W tym wypadku chodziło o to, że Donald kolejne 30 dni ma spędzić za kratkami, ale policjant nie mówi tego wprost, ale poprzez użycie eufemizmu. Zamiast tego mogło być np. "gdy... będziesz nieobecny".
W dymku na stronie 470. nie chodziło o żadne "to", lecz o Donalda, więc wypowiedź należałoby zmodyfikować, bo w tej formie jest niezrozumiałym bełkotem.
Czy Donald pomaluje świat na żółto i na niebiesko? Raczej nie, bo w wypowiedzi na stronie 473. chodziło o to, że później połączy pręty niebieską częścią swojego długopisu.
W kadrze na stronie 498. pojawia się kolejne źle ułożone zdania, tym razem problemem jest nadmiarowe "ja". Nie do końca też pasuje, że Donald i Kwakerfeller zwracają się do siebie "per pan", ale o tym więcej piszemy w późniejszej części tekstu.
Na stronie 532. Donald nie zakłada maski do spania, lecz kładzie na łóżku maskę, dzięki której może udawać, że całą noc śpi.
W tomie pada wiele różnych, dziwnych określeń na kryjówkę Superkwęka, na 533. stronie Donald nazywa ją "tajną skrytką". Ale skrytki raczej miewają mniejsze rozmiary.
Na stronie 543. ponownie tekst w następujących po siebie kadrach całkowicie do siebie nie pasuje. Razem powstaje zdanie "Zrobiłem to perfekcyjnie zrobione".
Na stronie 580. wyrażenie "wyeliminowani na lata" nie pasuje z dwóch powodów. Po pierwsze - jest sporo o wiele lepiej brzmiących określeń. Po drugie - słowo "wyeliminowani" w ogóle nie pasuje do postaci Babci Kaczki, które raczej stroni od tak mocnego języka.
Na stronie 616. ponownie pojawia się wypowiedź Superkwęka podzielona na kilka kadrów, której poszczególne części nie mają nic ze sobą wspólnego - "Ale rozliczyć się musicie ze mną i to działa".
Czasami zdarzają się też po prostu błędy fleksyjne, ortograficzne i interpunkcyjne. Tego typu błędy są niekiedy także bolączką innych Gigantów wydanych w ostatnim czasie, ale w żadnym tomie nie było ich tak wiele, i nie dotyczyły tak wielu ewidentnych przypadków. Tu najbardziej z lektury wyrywa pewien szczególny rodzaj błędu - teksty w połączonych ze sobą dymkach, które są jedną wypowiedzią, nie pasują do siebie ze względu na zastosowany zły czas lub przypadek.
Już na 6. stronie można znaleźć pierwszy większy błąd. Wypowiedzi siostrzeńców Donalda nie pasują do siebie, prawdopodobnie w ostatnim dymku powinno być "ważnego zapytać".
Na stronie 15. po wypowiedzi "Wielki dziób" nie ma wykrzyknika lub kropki, nie wspominając o tym, że raczej w tym miejscu powinno się pojawić słowo "gaduła".
Już pomijając to, że tekst nie jest najwyższych lotów, to jednak brak przecinka w wypowiedzi na stronie 59. jest bardzo widoczny.
Natomiast na 60. stronie zabrakło spacji po "Uff", a po "Puff" zamiast wielokropka lub kropki mamy "dwukropek poziomy"...
Na stronie 63. "możliwości" stały się "możliwośc", ale ogólnie nie jest to zbyt trafne wyrażenie i bardziej pasowałoby "zdolności poznawcze".
W tomie brakuje też wielu przecinków w zdaniach, w których wplątane są imiona postaci. Na przykład na stronie 66. brakuje przecinka po "Diodaku".
Sens tekstu na stronie 81. jest poprawny, ponieważ Sknerus udaje Donalda, ale już zabrakło odmiany imienia "Sknerus"
Wypowiedź jednego z siostrzeńców na stronie 93. całkowicie nie pasuje użytym czasem i formą do reszty sceny. Zamiast "zapomnieć" powinno być np. "zapomniałeś".
Na stronie 98. zamiast "bez mnie" powinno pojawić się "beze mnie".
Natomiast na stronie 100. brakuje przecinka przed "że".
Na stronie 106. Donald, udający Gogusia, zwraca się do Daisy "zadowolony", choć powinno być "zadowolona". Tekst o "wspaniałej organizacji" też brzmi nie do końca naturalnie.
W tej samej scenie, ale już na stronie 108., zamiast "całe miasto" pojawia się wyrażenie "cała miasto".
Na stronie 135. można znaleźć błąd, który dość często występuje w tomie, czyli brakuje przecinka przed "wujku".
Wypowiedź na stronie 153. jest utrzymana w trybie rozkazującym, ale to nie oznacza, że można użyć tam nieodmienionego sformułowania "Dom Kwiatowa 13", a nie "Dom na Kwiatowej 13". Warto także zauważyć, że w środku dymku znajduje się... potrójna spacja? A przynajmniej tak to wygląda.
Na stronie 156. dwie części wypowiedzi Donalda do siebie zupełnie nie pasują. Zamiast "pędzę" powinno pojawić się np. "muszę dotrzeć".
W wypowiedzi Diodaka o skradzionej figurze na stronie 159. powinno być "mogła zostać", a nie "mogła być".
Na stronie 160. ponownie można znaleźć błąd polegający na braku przecinka przed wołaczem, w tym przypadku przed "Diodaku".
Na stronie 170. ponownie zamiast "być" powinno pojawić się "zostać".
W wypowiedzi Sknerusa na stronie 197. zarówno przecinek jak i tajemnicza podwójna lub potrójna spacja nie powinny znaleźć się przed "ten". Nie wspominając o tym, że zdanie prawdopodobnie warto byłoby przeredagować.
Natomiast w innej wypowiedzi Sknerusa na 197. stronie złamano co najmniej kilka zasad interpunkcji. W niej po wielokropkach brakuje spacji, a zamiast wielokropków w niektórych miejscach pojawiają się "dwukropki poziome".
Na stronie 200. wtrącenie o tysiącu uczestników powinno być ograniczone przecinkami z obu stron, więc brakuje go przed "chcieliby". Choć warto zwrócić uwagę, że zdanie nie jest najlepiej zbudowane.
Na stronie 211. zabrakło odmiany słowa "pan" na "pana".
Niektóre błędy potrafią zadziwiać, jak np. pojawienie się słowa "Donaldowi" z pisownią przez dwa "i" na stronie 222.
Na stronie 238. Donald w jednym kadrze wspomina o sprzęcie Superkwęka, a w kolejnym mówi, że "je sobie weźmie". Prawdopodobnie miał na myśli gadżety, ale w żadnym stopniu nie pojawiło się to w tekście.
Na stronie 260. słowo "przepraszam" zostało źle podzielone między linijkami.
Natomiast na stronie 261. użyto złej formy, ponieważ "dwaj" odnosi się do dwóch mężczyzn, tutaj mamy do czynienia Superkwoczką i Donaldem, więc powinno być "dwoje".
Wypowiedź Sknerusa na stronie 297. została rozdzielona na dwa dymki, ale w polskim przekładzie nie pasują one do siebie. Prawdopodobnie zabrakło jednego słowa, np. "wskoczyć" pod koniec pierwszego dymka.
Na stronie 318. znajduje się nie tylko błąd ortograficzny, ale "wielbłąd". Ponieważ rzadko się zdarza, że tuż obok siebie to samo słowo jest zapisane poprawnie - "zrujnowany", i niepoprawnie - "zrójnowaną". Tekst w tym kadrze też nie brzmi najbardziej naturalnie.
Natomiast na stronie 333. brakuje przecinka między "zmienia się w Superkwęka" i "odczepia przyczepę".
Wypowiedzi Superkwęka na stronie 341. nie do końca do siebie pasują, ale wystarczyłoby zmienić "skarabeusz" na "skarabeusza" i lekko zmodyfikować pozostałe zdania, a nabrałyby sensu.
Na stronie 347. brakuje przecinka po "znoszę", a "pałac sprawiedliwości" choć nie jest niepoprawnym wyrażeniem, to mocno cuchnie kalką z niemieckiego.
Czasem zdarzają się sytuacje, w których przecinki się pojawiają, choć nie powinny, jak np. na 372. stronie. Przy okazji warto wspomnieć, że "Superkwęk mściciel" to nie jest najbardziej naturalnie brzmiąca fraza.
Na stronie 385. w ramach tej samej wypowiedzi Diodak najpierw mówi w pierwszej osobie, a potem już nie. W drugim kadrze zamiast "może" powinno być "mogę", albo cały tekst należałoby przeredagować.
Na stronie 392. nadmiarowy przecinek pojawił się "gdzie" kończącym zdanie.
Natomiast na stronie 396. wypowiedź Donalda nie powinna się kończyć pytajnikiem.
Błędów, które można wprost sklasyfikować jako literówki, nie ma w tym tomie wiele, ale też się zdarzają. Np. na 399. stronie pojawia się słowo "własiciela".
Na stronie 418. zabrakło przecinka przed "żeby".
Na stronie 454. zamiast "powinni" miało być "powinny", ponieważ w całej scenie chodzi o psy.
Natomiast na stronie 457. pojawiło się nowe słowo - "zawszasu". Oczywiście powinno w tym miejscu być "zawczasu".
W kadrze na stronie 462. ponownie występuje błąd polegający na tym, że po wielokropkach brakuje spacji. Trochę też jest dziwne, że policjanci "mruczą", ale podobnych bolączek w tomie można znaleźć setki.
Na stronie 465. ponownie nie pasują do siebie części tej samej wypowiedzi zamieszczone w dwóch kadrach obok siebie. W drugim kadrze należałoby usunąć powtórzone "mnie".
Na stronie 466. zamiast "w domu Donalda" jest "w domu Donald".
Na dobre i na złe... Na stronie 469. zamiast "no dobrze" pojawiło się "na dobrze".
Po wyliczeniu w kadrze na stronie 478. nie powinien być zamieszczony przecinek.
Natomiast przed wołaczem na stronie 480. już przecinka zabrakło.
W dymku na stronie 486. zamiast "Sknerusie McKwaczu" jest "Sknerusie McKwaczy", trudno powiedzieć, czy jest to literówka, czy po prostu nieprawidłowa odmiana.
Na stronie 490. jest użyta nieprawidłowa forma, zamiast "za mnie wstawił" powinno być "za mną wstawił"
Przykład ze strony 494. strony pokazuje, że interpunkcja jest niesamowicie ważna, ponieważ zamiast "Były, dzieci, były" jest "Były dzieci, były", a nie są to równoważne stwierdzenia.
Na stronie 508. ponownie pojawia się błąd, który jest albo literówką, albo błędną odmianą, zamiast "biednemu" jest "biednemy".
Na stronie 515. ponownie znajdują się połączone ze sobą części wypowiedzi, które do siebie nie pasują. W tym wypadku błędem jest nadmiarowe "i".
Na stronie 566. pojawił się błąd ortograficzny - zamiast "zdążę" jest "zdąrzę".
Na stronie 576. w jednym dymku Superkwek zwraca się do Babci Kaczki "per ty" jak i "per pani". Ale chyba największym problemem jest sama fraza "pani Babcia Kaczka", ponieważ jeśli już ktoś chciałby jej użyć, to powinien skorzystać z wołacza "pani Babciu Kaczko".
Na stronie 589. ponownie występuje błąd polegający na tym, że po "więc", które rozpoczyna zdanie, pojawia się przecinek.
W wypowiedzi podzielonej na dwa kadry na stronie 591. prawdopodobnie brakuje jakiegoś słowa, chociażby "dać".
Wydanie jest też niedopracowane pod względem spójności tłumaczenia. Niektóre nazwy postaci czy przedmiotów są zupełnie inne niż do tej pory były używane w publikowanych w Polsce disnejowskich historiach. Czasami zdarza się też, że nazwy poszczególnych elementów zmieniają się pomiędzy komiksami w środku tomu. Sporym problemem jest też to, jak postaci zwracają się między sobą - czy mówią "per pan" czy "per ty", ponieważ trudno w tym znaleźć jakąkolwiek logikę.
Słynne "cuk-kasy", cukierki, dzięki którym Diodak zapomina o tym, że Donald to Superkwek, w tym tomie stały się tabletkami zapomnienia, jak widać na kadrze z 72. strony, lub też pigułkami zapomnienia, ta nazwa pojawia się na 184. stronie.
Czasem nazwy lokalizacji zmieniają się także pomiędzy stronami. Na 66. stronie Sknerus rozkazuje Donaldowi posprzątanie kina, natomiast już we wszystkich późniejszych scenach bohaterowie mówią o teatrze, a nie o kinie.
W polskich przekładach kaczych komiksów używa się dolarów i centów, dlatego na 171. stronie Sknerus powinien powiedzieć "ani centa", a nie "ani grosza".
Najdziwniej wygląda to, w jaki sposób postaci zwracają się do Kwakerfellera w poszczególnych tomach. Np. na stronie 200. Donald zwraca się "per ty", co pasuje do wielu wcześniejszych przekładów komiksów Disneya. Ale już na stronie 497. nie tylko Donald zwraca się do Kwakerfellera "per pan", ale też Kwakerferller do Donalda, co brzmi bardzo nienaturalnie.
W pierwszym komiksie z Superkwoczką pojawia się Dulka Gibbona, wynalazczyni, która tworzy gadżety dla bohaterki, ale z nieznanych powodów w tym wydaniu pojawia się pod oryginalnym imieniem Genialina. Problem dotyczy strony 231. i kolejnych.
Zdarzają się też sytuacje, gdy postać w tym samym zdaniu zwraca się "per pan" jak i "per ty". W niektórych przypadkach być może dałoby się to uzasadnić, ale np. w dialogu ze strony 350. za bardzo nie ma to sensu.
Choć chyba najdziwniej pod tym względem wypada wypowiedź ze strony 357., gdzie ze strony sędziego do Sknerusa dwa razy pada "pan", a raz "ty".
Na stronie 362. siostrzeńcy Donalda nagle wspominają o harcerstwie, co jest oczywistym błędem, ponieważ chodzi o Młodych Skautów. Co dziwne, w innych komiksach w tym tomie nie było z tym problemu. Zdanie też ma bardzo dziwną składnię.
Choć co do zasady Superkwęk w komiksach wydawanych w Polsce zwracał się "per ty" do Kwekerfellera, to w tym wydaniu, tak samo jak w przypadku Donalda, bywa różnie. Czasem, jak np. na stronie 369., dwie różne formy występują obok siebie.
Problem dotyczy też nazwy jednej słynnej lokacji. Na stronie 434. w tytule komiksu pojawia się "Twierdza Trzech Wież", dotąd używane tłumaczenie, ale już w samej historii w dialogach jest używana nazwa "Zamek Trzech Wież".
W jednej ze scen, dokładnie na 502. stronie, nawet Sknerus i Kwakerferller zaczynają się zwracać do siebie "per pan". Już nie mówiąc o tym, że jest to niespójne z resztą tomu, to nie pasuje do wcześniejszych przekładów komiksów z kaczkami.
Niedoróbki nie kończą się na kwestiach ściśle związanych z tłumaczeniem, ponieważ w tomie brakuje wielu napisów. Są to błędy bardzo różnego rodzaju - brak znaku dolara na skarbcu Sknerusa może denerwować, ale w żaden sposób nie pogarsza czytelności komiksu, ale już sytuacje, gdy bohater wskazuje na tabliczkę, na której powinno coś widnieć, a w polskiej wersji tego brakuje, nie świadczą najlepiej o redakcji tego wydania.
Na stronie 27. brakuje napisu o warsztacie Diodaka, a brak tej informacji trochę psuje kontekst kolejnych kadrów.
Wcześniej wspominaliśmy, że na okładce książki Sknerusa widnieje napis po niemiecku, ale to nie było do końca prawdą. Na większości kadrów, w tym na stronie 35., napisu po prostu brakuje, choć w wersji włoskiej i niemieckiej był.
Na stronie 157. brakuje zarówno napisu przed warsztatem Diodaka, jak i napisu na skrzynce pocztowej Diodaka.
Choć na stronie 168. Donald wskazuje palcem na napis informujący o cenie biletu do muzeum figur woskowych, to tego napisu brakuje w polskiej wersji.
Na stronie 197. brakuje w paru dymkach napisów na sklepie Kwakerfellera, przez co nie jest do końca jasne, co jest w nim sprzedawane.
Natomiast na stronie 198. Donald wskazuje ręką na napis informujący, że właścicielem sklepu jest Kwakerfeller. Niestety w polskiej wersji tego napisu brak.
Na stronie 249. brakuje znaku dolara na skarbcu, choć budynek znajduje się w centralnej części kadru.
Na stronie 472. brakuje napisu na kartce, którą policjant zawiesza na drzwiach celi Donalda.
Na stronie 476. brakuje napisu na wstędze powiewającej nad pociągiem, choć jeszcze stronę wcześniej o nim nie zapomniano.
Na stronie 535. zapomniano o napisie, który powinien widnieć na tabliczce.
Tymczasem na stronie 599. brakuje nie tylko jednego napisu, ale od razu dwóch za jednym zamachem. Na skarbcu nie ma znaku dolara, a na tabliczce przed budynkiem ostrzeżenia.
Żaden brak napisu nie może się równać z tym ze strony 552., ponieważ tam zabrakło tytułu komiksu, a logo Disneya zostało ucięte w połowie.
Trudno wymienić jakikolwiek element, w którym tom prezentuje się dobrze, ponieważ tekst w dymki też jest wpisany dość nieudolnie, a jest to bolączką wielu wydań w ostatnim czasie. Być może przyczyny problemu można szukać w tym, że od paru miesięcy w stopkach redakcyjnych specjalnych Gigantów próżno szukać informacji o DTP, choć wcześniej zawsze ona widniała. Na szczęście, co ostatnio nie zawsze było normą, w tomie można znaleźć informacje o twórcach poszczególnych komiksów, niestety czasem są błędne.
Kiedyś komiksy z kaczkami uczyły setki tysięcy polskich dzieci poprawnej polszczyzny. Tekst Kaczora Donalda był konsultowany z profesorem Jerzym Bralczykiem, co pokazywało, jak wydawnictwo Egmont zwracało uwagę na ten aspekt.
Dzisiaj lektura Giganta Poleca Premium o Superkwęku jest dla czytelników męczarnią, ponieważ tekst polskiego przekładu nie zawsze ma sens i często nie jest napisany poprawnie po polsku. Ponadto niektóre osoby, szczególnie najmłodsi czytelnicy, mogą z niej wyciągnąć złe wzorce językowe.
Mamy ogromną nadzieję, że Egmont wyciągnie wnioski z całej sytuacji, ponieważ problemem nie jest tylko to, że przekład tomu o Superkwęku zawiera wiele błędów. Niektórzy czytelnicy mogą się całkowicie zrazić do kaczych komiksów publikowanych przez wydawnictwo, także tych, gdzie takich niedoróbek nie ma.
W artykule zostały użyte fragmenty "Giganta Poleca Premium" 2025-01: "Superkwęk". Prawa do komiksu należą do Story House Egmont. Fragmenty zostały użyte zgodnie z prawem cytatu jako ilustracja artykułu będącego analizą krytyczną tłumaczenia wydanego przez Egmont Polska w 2025 roku.
Artykuł opracowali Radosław Koch i grupa M4.
Czy istnieje jakaś szansa na Reboot Gigant Poleca Premium Superkwęk ? Czyli Egmont wyda tom odnowa jako poprawny .
OdpowiedzUsuńW opublikowanym przez Egmont komunikacie odnośnie wycofania tomu ze sprzedaży jest info, że ,,Sprawdzamy, czy jest możliwe wprowadzenie zmian w obecnym planie wydawniczym tak, by „Superkwęk” ukazał się drukiem w należytej formie i spełnił oczekiwania naszych Klientów " .
UsuńSzacun za kawał naprawdę solidnej roboty! Chapeau bas! :)
OdpowiedzUsuńPo pewnym czasie mózg mi się zaczął lasować od lektury tych cytatów, ta składnia to jakiś ewenement... "Być skradzionym", "wstawił się za mnie" - serio? Ale były i plusy, np. zadowolony Kwakerfeller i jego tekst "były dzieci, były" doprowadził mnie do śmiechu, bo brzmi jak groźba. No i Sknerus i Kwakerfeller kłócący się grzecznie "per pan", też hit. Albo weszli na nowy poziom ironii :D Dziękuję za wyczerpujący artykuł! Można na tym wydaniu uczyć studentów, jak nie tłumaczyć...
OdpowiedzUsuńTo wprawdzie pikuś ale też w tym tłumaczeniu Hyzio, Dyzio i Zyzio cały czas adresują Gogusia jako "Wujek Goguś" choć w Polskiej wersji zawsze byli na "Ty", jak to bywa w wersji Amerykańskiej (wyjątkiem są nowe Kacze Opowieści) Wujek to kalka z wersji Niemieckiej, gdzie jak mnie pamięć nie myli "Wujku" adresują Gogusia i Dziobasa - być może tam inaczej się widziani kuzyni pokolenie starsi.
OdpowiedzUsuńJest tu jeszcze wiele elementów, które można byłoby wytknąć.
UsuńTak szczerze, to ja podziwiam autora tego tekstu... że też mu się chciało wyłapywać i przyklejać tyle głupot? Ja bym wkleił z 5 najbardziej drastycznych "tłumaczeń" i napisał że jest kiepsko, a nie wrzucał wszystkie znalezione babole do artykułu. Bardziej to wygląda jak korekta do redaktora a nie tekst publicystyczny :)
OdpowiedzUsuńTen tekst jest i tak tylko wyborem,
UsuńProfesjonalna robota, panie Radku. Widać pasję. Wkurza mnie EGMONT, sugerując, iż sprawdzi możliwość prawidłowego dodruku. To znaczy, że co, że byc moze nie będzie prawidłowej wersji?????Bo już pominę, że wydaliśmy kase i zostaniemy z tym bublem. Wstyd! Za taki błąd powinien ktoś zapłacic stanowiskiem.P.S. Swiat ksiazki już zdjął produkt ze swojej strony, a ja mam dziś do odbioru. Brać, czy nie brać. Oto jest pytanie.....
OdpowiedzUsuń